Tuesday, September 1, 2009
09-09-09 Koncert Wwa
Juz niedlugo w warszawie bardzo dobry koncert na ktorym musisz sie pojawic!
ZANN rzadzi na niemieckiej scenie nie od wczoraj wiec przedstawiac go nie trzeba. Na wokalu rzecz jasna Robert aka Adagio 830 czyli czlowiek ktory wydal na winylu niejedna plyte ktorej sluchasz codziennie w domu.
MOUTHBREATHER to nowy zespol typkow z Wow,Owls!. Bardzo fajny hardcore gdzies pomiedzy Nerve Agents a Torches to Rome;)
Na gigu bedzie distro, weganskie smakolyki i niespodzianka:) Zapraszamy!!!
Thursday, May 21, 2009
So slow...
Ostatnio od jakiegoś czasu maksymalnie inspirują mnie wolne zespoły. Nie chodzi tu o żadne okazjonalne breakdowny, midtempa czy inne tego typu półśrodki umieszczane w co drugim hardcore'owym kawałku. Musi być wolno ale ciekawie i kreatywnie. Fascynuje mnie sposób gry perkusistów, którzy są w stanie ciekawe zapełnić całą piosenkę nie nudząc ale zachowując moc i motorykę bez których trudno wyobrazić sobie takie granie. Pozornie może wydawać się to łatwe - gitarzyści przez cały czas zostawiają przecież mnóstwo miejsca, ale sądzę że granie tego rodzaju wymaga niebywałej pomysłowości i finezji. Niektóre z tych podkładów są dla mnie w dosłownym sensie 'muzyczne' - podążają za riffami znakomicie z nimi współgrając, nie odbierając jednak przy tym muzyce energii i mocnego 'osadzenia'. Wydaje mi się że bardzo trudno jest zagrać dobrze w takim stylu, nie ocierając się o banał i nie popadając w niepotrzebne popisy które zupełnie by tu nie pasowały. O ile w szybkim graniu liczy się przede wszystkim technika, tu główną rolę odgrywa wyobraźnia. Polecam dwa dobre zespoły które nie są tak nudne i oklepane jak isis czy envy a z drugiej strony nie mają też nic wspólnego z więzienną metalopodobną stylówą.
Stylowcy z Bostonu DISAPPEARER
i chyba trochę bardziej słynni: TOMBS z Nowego Yorku
Jeśli możesz polecić coś wartościowego w tym klimacie - zapraszam do działu z komentarzami.
Stylowcy z Bostonu DISAPPEARER
i chyba trochę bardziej słynni: TOMBS z Nowego Yorku
Jeśli możesz polecić coś wartościowego w tym klimacie - zapraszam do działu z komentarzami.
Thursday, November 27, 2008
Swing Kids reunion
Oczywiście ci którzy maja wiedzieć wiedza o tym już od wczoraj a ci którzy nie wiedza dowiedzą się z ms kapeli albo nie dowiedzą się nigdy:) Myślę jednak że warto wspomnieć o tym reunionie bo jest to dość niezwykłe że w odstępie niecałego roku grają swoje koncerty dwa najlepsze zespoły wszechczasów Swing Kids i Portraits Of Past Występ odbędzie się 9 maja w Kalifornii i podobno ma mieć całkowicie charytatywny charakter. Jest to moim zdaniem uczciwe i dowodzi tego że chłopaki po prostu mają ochotę znowu razem zagrać i nie aranżują jakiejś farsy w celu sprzedania ton merchu by opłacić długi na ebayu.
Warto wspomnieć ze graja w towarzystwie Undertow, Jenny Piccolo i - tak to prawda - UNBROKEN !!! Nie wybieram się do Stanow i prawdopodobnie nie zobaczę tego koncertu ale trzymam mocno kciuki za tych którzy maja taką szanse:)
mój ulubiony kawałek!
Warto wspomnieć ze graja w towarzystwie Undertow, Jenny Piccolo i - tak to prawda - UNBROKEN !!! Nie wybieram się do Stanow i prawdopodobnie nie zobaczę tego koncertu ale trzymam mocno kciuki za tych którzy maja taką szanse:)
mój ulubiony kawałek!
Wednesday, August 13, 2008
Summertime :)
Nie myślałem że jeszcze coś tu napiszę bo jakoś straciłem zapał do uprawiania internetowej grafomanii ale przydarzyło mi się sporo ciekawych rzeczy o których chciałbym opowiedzieć:)
Udało mi się zrealizować mój przedwakacyjny plan i wybrać się w lipcu na dwa najlepsze europejskie festiwale - cry ma a river i fluff:) Napisać że było wspaniale to zdecydowanie zbyt mało więc powiem po prostu że były to jedne z najpiękniejszych chwil w moim życiu. Setki przebytych kilometrów, masa wrażeń i dobrych koncertów; odnawianie starych przyjaźni i nawiązywanie nowych. Jest to zupełnie inny poziom wrażeń i doznań, których nie sposób doświadczyć siedząc przed ekranem komputera czy słuchając w domu płyt. Mimo że upłynęło już sporo czasu, przed oczami wciąż przesuwają mi się obrazy i wspomnienia tak intensywne, że myśląc o nich ledwo mogę usiedzieć w miejscu. Na cmar zabraliśmy się z polski do busa z
who calls so loud, którzy po drodze na fest zagrali genialne koncerty w Berlinie i w Lipsku. To niesamowite że kilka osób z drugiego końca świata przygarnia cię do samochodu który przez kilka tygodni trasy jest ich drugim domem i traktuje jak bliskich przyjaciół. To niesamowite że dopiero co poznane na trasie osoby zapraszają cię do swojego domu opiekując się tobą i dzieląc jedzeniem i miejscem do spania. Są to rzeczy niezwykłe, których wagi nie sposób przecenić i opisać w jakichkolwiek słowach. Sam fest był rewelacyjny, zapamiętałem szczególnie mistrzowskie koncerty Battle of Wolf 359, Kaddish, June Paik, Trainwreck, i oczywiście Comadre którzy zagrali naprawdę wyjątkowy gig. Trudno mi porównać z czymkolwiek uczucie podniecenia i ekscytacji pojawiające się wówczas gdy twój ulubiony zespół właśnie wychodzi na scenę i gra genialny koncert sprawiając, że dzieciaki tańczą i krzyczą ze wszystkich sił:)
Tegoroczny fluff również zapamiętam na długo. Jest to oczywiście impreza bardziej popularna i zróżnicowana, ale co roku nie mniej ekscytująca pod względem muzycznym. Wymienię tylko kilka nazw: Daitro, Aussitot Mort, Raein, Trainwreck, Lack, Meneguar, Woods...:) Niesamowite koncerty, bardzo dobre hangouty, mistrzowskie zakupy płytowe i recyclingowe eldorado odkryte przez pomysłowych polskich punków:) I like:)
Przez tych kilka dni lipca przeżyłem chwile dzięki którym czuję się naładowany energią na cały następny rok. Jest to coś czego może doświadczyć każdy i co nie wymaga długotrwałego planowania - wystarczy zabrany ze sobą śpiwór i odrobina pozytywnego nastawienia:) To niesamowite jak proste i piękne wydają się wszystkie sprawy, gdy wychodzisz na drogę łapać stopa z przyjaciółką lub przyjacielem i ruszasz w podróż od stacji do stacji, od miasta do miasta dając się wciągnąć w wir wydarzeń i spotkań ze wspaniałymi ludźmi, którzy mogą na zawsze odmienić twoje życie na lepsze:) Nie potrzeba do tego pieniędzy. Tak jak napisał Camus: "W biedzie jest samotność, ale samotność która każdej rzeczy przydaje cenę. Przy pewnym stopniu bogactwa niebo i noc pełna gwiazd zdają się dobrami naturalnymi. U dołu drabiny niebo odzyskuje jednak cały swój sens: jest niezmierzoną łaską. Letnie noce, tajemnice w których drżą gwiazdy!" :)
Udało mi się zrealizować mój przedwakacyjny plan i wybrać się w lipcu na dwa najlepsze europejskie festiwale - cry ma a river i fluff:) Napisać że było wspaniale to zdecydowanie zbyt mało więc powiem po prostu że były to jedne z najpiękniejszych chwil w moim życiu. Setki przebytych kilometrów, masa wrażeń i dobrych koncertów; odnawianie starych przyjaźni i nawiązywanie nowych. Jest to zupełnie inny poziom wrażeń i doznań, których nie sposób doświadczyć siedząc przed ekranem komputera czy słuchając w domu płyt. Mimo że upłynęło już sporo czasu, przed oczami wciąż przesuwają mi się obrazy i wspomnienia tak intensywne, że myśląc o nich ledwo mogę usiedzieć w miejscu. Na cmar zabraliśmy się z polski do busa z
who calls so loud, którzy po drodze na fest zagrali genialne koncerty w Berlinie i w Lipsku. To niesamowite że kilka osób z drugiego końca świata przygarnia cię do samochodu który przez kilka tygodni trasy jest ich drugim domem i traktuje jak bliskich przyjaciół. To niesamowite że dopiero co poznane na trasie osoby zapraszają cię do swojego domu opiekując się tobą i dzieląc jedzeniem i miejscem do spania. Są to rzeczy niezwykłe, których wagi nie sposób przecenić i opisać w jakichkolwiek słowach. Sam fest był rewelacyjny, zapamiętałem szczególnie mistrzowskie koncerty Battle of Wolf 359, Kaddish, June Paik, Trainwreck, i oczywiście Comadre którzy zagrali naprawdę wyjątkowy gig. Trudno mi porównać z czymkolwiek uczucie podniecenia i ekscytacji pojawiające się wówczas gdy twój ulubiony zespół właśnie wychodzi na scenę i gra genialny koncert sprawiając, że dzieciaki tańczą i krzyczą ze wszystkich sił:)
Tegoroczny fluff również zapamiętam na długo. Jest to oczywiście impreza bardziej popularna i zróżnicowana, ale co roku nie mniej ekscytująca pod względem muzycznym. Wymienię tylko kilka nazw: Daitro, Aussitot Mort, Raein, Trainwreck, Lack, Meneguar, Woods...:) Niesamowite koncerty, bardzo dobre hangouty, mistrzowskie zakupy płytowe i recyclingowe eldorado odkryte przez pomysłowych polskich punków:) I like:)
Przez tych kilka dni lipca przeżyłem chwile dzięki którym czuję się naładowany energią na cały następny rok. Jest to coś czego może doświadczyć każdy i co nie wymaga długotrwałego planowania - wystarczy zabrany ze sobą śpiwór i odrobina pozytywnego nastawienia:) To niesamowite jak proste i piękne wydają się wszystkie sprawy, gdy wychodzisz na drogę łapać stopa z przyjaciółką lub przyjacielem i ruszasz w podróż od stacji do stacji, od miasta do miasta dając się wciągnąć w wir wydarzeń i spotkań ze wspaniałymi ludźmi, którzy mogą na zawsze odmienić twoje życie na lepsze:) Nie potrzeba do tego pieniędzy. Tak jak napisał Camus: "W biedzie jest samotność, ale samotność która każdej rzeczy przydaje cenę. Przy pewnym stopniu bogactwa niebo i noc pełna gwiazd zdają się dobrami naturalnymi. U dołu drabiny niebo odzyskuje jednak cały swój sens: jest niezmierzoną łaską. Letnie noce, tajemnice w których drżą gwiazdy!" :)
Monday, June 9, 2008
sub- stance skateboarding
http://www.sub-stance.com/
Nic szczególnego, ot tak w przerwie w nauce natrafiłem na stronkę typa mającego totalnie diy'owe podejście do deski. Sam robi swoje koszulki, produkuje blaty i czasem nagrywa vidoesy o których chłopcy na rapie z kamuflage family powiedzieliby pewnie że 'chujowe':) Dla mnie to jednak spora inspiracja i nie chodzi tylko i wyłącznie o to że jeżdżę bardzo słabo i oto znalazłem gościa który nie zawstydza mnie swoimi trikami tylko po prostu sobie jeździ. Mam poczucie że intencją typa było przekazanie, że można czerpać przyjemność z deski (podobnie zresztą jak z grania i słuchania muzyki, zbierania płyt itd itd.) będąc po prostu sobą i dystansując się od całego tego
'habitusu' jaki jest związany ze zinstytucjonalizowaną formą uprawiania danej zajawki.
Nie wiem czy koleś czytał Debord'a i słyszał o sytuacjonistycznej międzynarodówce ale pomyślałem sobie że może właśnie działalność ludzi pokroju autora tej stronki jest w jakimś sensie remedium na problem powszechnego sprowadzania przejawów życia wyłącznie do ich reprezentacji i próbą rzeczywistego przeżywania tego co nam się na co dzień przydarza.
Zanim skojarzysz skateboarding z nową parą vansów i fotkami pozerów na majspejsie podpisanymi 'skate or die' pomyśl że czasem fajnie jest zrobić coś dla siebie - wyjść na deskę nie po to by konsumować kolejny ładnie zapakowany i sprzedany produkt czy podbudować swoje ego ale by spróbować przeżyć coś realnego i prawdziwego.
Tuesday, May 27, 2008
girls in bands
Czuję się trochę niezręcznie bo kradnę temat o którym kiedyś powiedziała mi w trochę innym kontekście Daria ale mam swoje powody dla których chciałbym poruszyć tutaj tę kwestię. Znam dziewczyny które grają w zespołach - są totalnie zajarane muzyką i robią to na bardzo dobrym poziomie. Z drugiej strony znam chłopców którzy, choć wydaje się to niewiarygodne, krzywią się na samą myśl o tym że mogliby grać w zespole z dziewczyną. Trudno mi znaleźć inny powód takiego podejścia do tematu jak niewiedza i reprodukowanie negatywnych stereotypów które są w naszej kulturze tak powszechne.
Wracając do tego co napisała Simone de Beauvoir ze smutkiem stwierdzam że to o czym mówiła już dość dawno jest wciąż tak boleśnie aktualne w dzisiejszych czasach, i to nawet w scenie punkowej która, przynajmniej według mnie powinna być miejscem gdzie ludzie mają otwarte głowy i nie poddają się łatwym schematom myślowym narzucanym przez kulturę masową. Czuję się maksymalnie zażenowany taką wizją świata, w której chłopcy przynależą do sfery transcendencji a ich przeznaczeniem jest przekraczanie granic, zdobywanie nowych obszarów i dzielenie się na zewnątrz z innymi swoją aktywnością. Dziewczynom przypada natomiast w udziale sfera immanencji i rola biernego dodatku, który ma pozostać w tle, ładnie wyglądać i pachnieć i co najwyżej dać buzi swojemu chłopakowi gdy zagra z kolegami koncert.
Mam głęboką nadzieję że z takimi kulturowymi uprzedzeniami sprawy mają się podobnie jak z zawiścią i innymi negatywnymi emocjami, które ujawnione odpowiednio wcześnie mimo wszystko nie przeradzają się w resentyment lecz ulegają rozładowaniu i przemianie na bardziej pozytywny sposób myślenia. Wszystkim tym którzy nie potrafią jeszcze traktować dziewczyn w pełni po partnersku dedykuję kilka kawałków zajebistych zespołów w których udzielały/ją się dziewczyny które na szybko przychodzą mi do głowy. Jeśli przypominacie sobie inne kapele z dziewczynami w składzie zapraszam do wpisywania w komentarzach:)
Ampere
In First Person
Anomie
Wracając do tego co napisała Simone de Beauvoir ze smutkiem stwierdzam że to o czym mówiła już dość dawno jest wciąż tak boleśnie aktualne w dzisiejszych czasach, i to nawet w scenie punkowej która, przynajmniej według mnie powinna być miejscem gdzie ludzie mają otwarte głowy i nie poddają się łatwym schematom myślowym narzucanym przez kulturę masową. Czuję się maksymalnie zażenowany taką wizją świata, w której chłopcy przynależą do sfery transcendencji a ich przeznaczeniem jest przekraczanie granic, zdobywanie nowych obszarów i dzielenie się na zewnątrz z innymi swoją aktywnością. Dziewczynom przypada natomiast w udziale sfera immanencji i rola biernego dodatku, który ma pozostać w tle, ładnie wyglądać i pachnieć i co najwyżej dać buzi swojemu chłopakowi gdy zagra z kolegami koncert.
Mam głęboką nadzieję że z takimi kulturowymi uprzedzeniami sprawy mają się podobnie jak z zawiścią i innymi negatywnymi emocjami, które ujawnione odpowiednio wcześnie mimo wszystko nie przeradzają się w resentyment lecz ulegają rozładowaniu i przemianie na bardziej pozytywny sposób myślenia. Wszystkim tym którzy nie potrafią jeszcze traktować dziewczyn w pełni po partnersku dedykuję kilka kawałków zajebistych zespołów w których udzielały/ją się dziewczyny które na szybko przychodzą mi do głowy. Jeśli przypominacie sobie inne kapele z dziewczynami w składzie zapraszam do wpisywania w komentarzach:)
Ampere
In First Person
Anomie
Tuesday, April 29, 2008
Orchid vs. Attali
Dawno tu nie zaglądałem, co nie znaczy że przestałem się tym miejscem interesować! Pogoda dopisuje ostatnio na maksa więc robię wszystko żeby oderwać się od ekranu na jak najdłużej; poczytać, zagrać próbę, pójść na deskę czy po prostu spotkać się z żywymi ludźmi:)
Ostatnio staram się czytać więcej francuskiej socjologii. O ile zawsze fascynowała
mnie potęga myśli (a w zasadzie chyba raczej 'ducha':) manifestującego się w dziełach niemieckich filozofów, o tyle w obecnej chwili doceniam myślicieli francuskich, oczywiście nie takich których Bourdieu piętnował jako "plemię filozofów Ecole Normale" ale tych uprawiających socjologię krytyczną.
W tym miejscu zaczyna się najciekawszy punkt tej historii i sytuacja która jest dla mnie jednym z najbardziej niesamowitych zjawisk: gdy muzyka zaczyna czerpać inspirację z filozofii wprowadzając wrażliwość intelektualną w zupełnie nowy wymiar. Odpowiedzialny jest za to Jayson Green, wokalista Orchid, który we wkładce do "Dance Tonight...' mówi o swojej filozofii tworzenia muzyki.
Większa wersja: TUTAJ
Powołuje się przy tym na francuskiego socjologa Jacques'a Attali'ego, który oprócz tego że był ekonomistą w rządzie Mitterrand'a powiązanym dość silnie z ówczesnym esthablishmentem napisał sporo genialnych tekstów zakresu socjologii muzyki. Jednym z jego pomysłów była zupełnie nowa definicja 'ciszy' we współczesnej przestrzeni dźwiękowej. Jeżeli przyjmiemy, że cisza to stan stabilności okaże się, że pojęcie to jest najbardziej adekwatne do opisu tego co dzieje sie we współczesnej fonosferze. Zero ruchu, zero zmian - gwiazdy nagrywają wciąż podobne kawałki lub bezwstydnie odświeżają stare hity nowych wersjach. Listy przebojów są wypełnione po brzegi piosenkami, których ruch z góry i na dół na drabinie popularności jest czysto iluzoryczny, jakie bowiem ma znaczenie to czy Pink Floyd pojawi się Liście Wszechczasów Programu Trzeciego PR na pierwszym miejscu czy ustąpi w tym roku pozycję Led Zeppelin? Wciąż zanurzeni jesteśmy w tym samym kulturowym mainstreamie, a nasza percepcja jest ograniczona do rzeczy znanych i stale powtarzanych. To właśnie definicyjna cecha ciszy, jako szumu, gdzie nic tak naprawdę nie słychać i nie sposób wyodrębnić rzeczy wartościowych bo wszystko brzmi identycznie.
Mam przeczucie że dobrze rozumiał to Green i że chwila zdania sobie sprawy z istniejącej sytuacji mogła być inspiracją do powstania Orchid - zespółu który przełamuje bariery muzycznego rynku i który dzięki dawce hałasu dokonuje dekonstrucji systemu dźwiękowego naszych czasów. Jedyny głos i jedyny środek wyrazu który pozwala być słyszanym prowadzi w dzisiejszych czasach przez niezgodę na narzucanie granic, przez zastąpienie egzystencjalnej pasywności nową esencją i nową filozofią tworzenia. Aby w obecnym świecie się 'odezwać' i zostać usłyszanym, musisz krzyknąć. Pomyślcie o tym słuchając tej płytki.
"Music is a very apropiate vehicle for the "revolution of everyday life". Music stands to be more than an object of study, or entertainment: it is a way of perceiving the world. And a tool for understanding it". Green, 1999.
"Today, no theorizing accomplished through language or mathematics can suffice any longer; it is incapable of acounting for what is essential in time - the qualitative and the fluid, the threats and violence... It is thus necessary to imagine radically new theoretical forms, in order to speak new realities. Music, the organization of noise, is one such form. It reflects the manufacture of society; it constitutes the audible wave band of vibrations and sounds that make up society. An instrument of understanding prompts us decipher a sounds form of knowledge" Attali, 1985.
Ostatnio staram się czytać więcej francuskiej socjologii. O ile zawsze fascynowała
mnie potęga myśli (a w zasadzie chyba raczej 'ducha':) manifestującego się w dziełach niemieckich filozofów, o tyle w obecnej chwili doceniam myślicieli francuskich, oczywiście nie takich których Bourdieu piętnował jako "plemię filozofów Ecole Normale" ale tych uprawiających socjologię krytyczną.
W tym miejscu zaczyna się najciekawszy punkt tej historii i sytuacja która jest dla mnie jednym z najbardziej niesamowitych zjawisk: gdy muzyka zaczyna czerpać inspirację z filozofii wprowadzając wrażliwość intelektualną w zupełnie nowy wymiar. Odpowiedzialny jest za to Jayson Green, wokalista Orchid, który we wkładce do "Dance Tonight...' mówi o swojej filozofii tworzenia muzyki.
Większa wersja: TUTAJ
Powołuje się przy tym na francuskiego socjologa Jacques'a Attali'ego, który oprócz tego że był ekonomistą w rządzie Mitterrand'a powiązanym dość silnie z ówczesnym esthablishmentem napisał sporo genialnych tekstów zakresu socjologii muzyki. Jednym z jego pomysłów była zupełnie nowa definicja 'ciszy' we współczesnej przestrzeni dźwiękowej. Jeżeli przyjmiemy, że cisza to stan stabilności okaże się, że pojęcie to jest najbardziej adekwatne do opisu tego co dzieje sie we współczesnej fonosferze. Zero ruchu, zero zmian - gwiazdy nagrywają wciąż podobne kawałki lub bezwstydnie odświeżają stare hity nowych wersjach. Listy przebojów są wypełnione po brzegi piosenkami, których ruch z góry i na dół na drabinie popularności jest czysto iluzoryczny, jakie bowiem ma znaczenie to czy Pink Floyd pojawi się Liście Wszechczasów Programu Trzeciego PR na pierwszym miejscu czy ustąpi w tym roku pozycję Led Zeppelin? Wciąż zanurzeni jesteśmy w tym samym kulturowym mainstreamie, a nasza percepcja jest ograniczona do rzeczy znanych i stale powtarzanych. To właśnie definicyjna cecha ciszy, jako szumu, gdzie nic tak naprawdę nie słychać i nie sposób wyodrębnić rzeczy wartościowych bo wszystko brzmi identycznie.
Mam przeczucie że dobrze rozumiał to Green i że chwila zdania sobie sprawy z istniejącej sytuacji mogła być inspiracją do powstania Orchid - zespółu który przełamuje bariery muzycznego rynku i który dzięki dawce hałasu dokonuje dekonstrucji systemu dźwiękowego naszych czasów. Jedyny głos i jedyny środek wyrazu który pozwala być słyszanym prowadzi w dzisiejszych czasach przez niezgodę na narzucanie granic, przez zastąpienie egzystencjalnej pasywności nową esencją i nową filozofią tworzenia. Aby w obecnym świecie się 'odezwać' i zostać usłyszanym, musisz krzyknąć. Pomyślcie o tym słuchając tej płytki.
"Music is a very apropiate vehicle for the "revolution of everyday life". Music stands to be more than an object of study, or entertainment: it is a way of perceiving the world. And a tool for understanding it". Green, 1999.
"Today, no theorizing accomplished through language or mathematics can suffice any longer; it is incapable of acounting for what is essential in time - the qualitative and the fluid, the threats and violence... It is thus necessary to imagine radically new theoretical forms, in order to speak new realities. Music, the organization of noise, is one such form. It reflects the manufacture of society; it constitutes the audible wave band of vibrations and sounds that make up society. An instrument of understanding prompts us decipher a sounds form of knowledge" Attali, 1985.
Subscribe to:
Posts (Atom)