Wednesday, January 9, 2008

anasarca (washington dc)

Image Hosted by ImageShack.us


http://www.myspace.com/anasarcadc

Czasami dzieje sie tak że zespół dla jednych kultowy, jest innym osobom, słuchającym podobnej muzyki w ogóle nieznany. Tak miałem właśnie z ANASARCĄ - dowiedziałem się o ich istnieniu jakiś tydzień temu gdy Diabeł po prostu mi ich puścił nie mogąc uwierzyć że dotąd się z nimi nie zetknąłem. Biorąc pod uwagę to jak fajnie gra Anasarca sam się temu dziwię, tym bardziej cieszę się że zaległość nadrobiłem:) Mamy tu do czynienia z bardzo fajnym emocjonalnym hc w średnich tempach z bardzo dobrym (rzekłbym "saetia-influented") wokalem. Mają coś co bardzo lubię w tego typu muzyce czyli odrobinę bardziej hardcore'owe podejście do ścieżek gitary - chłopaki nie boją się przytłumić gdy trzeba i czeszą mocne melodyjne riffy które pewnie nie tylko mi chwilami kojarzą się trochę z takim zwolnionym newschoolem lat 90tych. Nie powinno to specjalnie dziwić bo grali w latach 1994-1996 więc pewnie nie jeden koncert Strife widzieli:) Fajne.

3 comments:

emil said...

Haha czy tylko moje źródła pokazują że ich dyskografia 1994-1997 ma 7 kawałków :D?
BTW: Mógłbyś pozwolić na anonimowe komenty ;)

E##L

maka said...

mowisz i masz:)

a co do dysko anasarca to ta wydana przez second nature records zawiera dokladnie takie numery:

1. East Bunk Hill
2. Eugene Debs
3. Everything Was Beautiful and Nothing Hurt
4. Stationary People
5. Enginize
6. You Know

Anonymous said...

no moja dysko też ma 7 numerów to mnie zniszczyło :D raz słuchałem i nie pamiętam czy mi sie podoba, obadam moar :)